Pirlo: Ból odczuwam do teraz
To była noc, która przez mnóstwo osób związanych z Liverpoolem będzie zapamiętana na zawsze. Z nieco innych powodów 25 maja 2005 roku, data ta trwale zapisała się w głowach m.in zawodników Milanu.
Rossoneri byli faworytem finału, prowadzili 3:0 do przerwy i gdy wydarzyło się, że znajdują się na autostradzie do kolejnego w swojej historii zwycięstwa w Champions League, obudzili się piłkarze Liverpoolu, a reszta jest już historią.
- Myślałem o rzuceniu palenia, gdyż po Stambule wiele rzeczy przestało mieć dla mnie sens - powiedział były reprezentant Włoch.
- Finał z 2005 roku po prostu mnie zabił jako piłkarza. Przegraliśmy przez Dudka, tego dupka, który na linii odstawił taniec głupka - kontynuował Pirlo.
- Najbardziej bolesne było to, że byliśmy w pełni odpowiedzialni za swoją klęskę. Do dziś nie wiem jak to się stało, ale fakty są takie, że niemożliwe stało się przykrą i bolesną rzeczywistością. To był rodzaj zbiorowego samobójstwa. Skoczyliśmy z mostu nad Bosforem. Prawie nikt tej nocy nie mógł zasnąć. Totalny obłęd.
- Kiedy tortury zostały zakończone, siedzieliśmy przybici w szatni, każdy spoglądał w inne miejsce, nikt nie miał ochoty się odezwać.
- Bezsenność, wściekłość, depresja, poczucie odrzucenia. Wynaleźliśmy wówczas chorobę z wieloma tego typu objawami, nazywała się 'zespołem stambulskim'.
Komentarze (13)
Ból dupy odczuwam do teraz.
Przecież to jedno i to samo ;p
Dla mnie to przyklad ze w pilke sie gra pelne 90 min a nie 45 min, ja uwazam ze pod kazdym wzgeldem bylismy lepsi, tak jak mowisz, przede wszystkim pod wzgeldem mentalnym, bo wrocic z tak dalekiej podrozy bo naprawde trzeba sie wzniesc na szczyty mentalnej motywacji ze zrobic cos takiego, najwazniejsza byla pierwsza bramka ktora na dobre pozwolila uwierzyc, kazda porazka boli profesjonalnego zawodnika, szczegolnie w takim meczu i przy takim przebiegu, wydaje mi sie ze wlasnie takowe prowadzenia sa mega niebezpieczne, popatrzmy nawet na obydwie edycje Barcelony z nami czy Roma rok wczesniej, lub na prowadzenie Psg po pierwszym spotkaniu z Barcelona a pozniejszy rewanz, gdzie wiadomo, troche pomogl sedzia. Takze ja sie z twoja wypowiedzia jak najbardziej zgadzam...