JK: Brazylijczycy polecą prosto do Madrytu
Liverpool będzie musiał sobie radzić bez Alissona Beckera i Fabinho w sobotnim starciu Premier League z Watfordem na Vicarage Road.
Po piątkowym meczu Brazylii z Urugwajem, który odbył się we wczesnych godzinach porannych czasu brytyjskiego, duet uda się bezpośrednio do Hiszpanii przed wtorkowym meczem Ligi Mistrzów z Atletico Madryt.
- Problem polega na tym, że zawsze, gdy ktoś pisze, że użyłem słowa "frustracja", to każdy powtarza, "o mój Boże, Klopp jest sfrustrowany z tego powodu" - powiedział menadżer The Reds zapytany o tę sytuację podczas przedmeczowej konferencji prasowej.
- Nie jestem. Oczywiście nie ma innej możliwości, ktoś zdecydował, że Brazylia będzie mogła zagrać wczoraj wieczorem, czyli kilka godzin temu, a ktoś podjął decyzję, że musimy zagrać w sobotę o 12:30. To wszystko nie jest w naszych rękach.
- Jeśli to skomentujemy, to zawsze ci sami ludzie mówią to samo, "to właśnie dlatego macie szeroki skład". To wszystko jest jasne, ale szeroki skład nie jest po to, żeby mieć problemy ze związkami piłkarskimi, bo one organizują turnieje. Pięciu zawodników musi grać tu, czterech tam, ale potem masz jeszcze do rozegrania mecz ligowy.
- Jak być może wiecie, Atletico, nasz kolejny przeciwnik w Lidze Mistrzów, nie gra w weekend. Coś takiego nigdy nie wydarzyłoby się tutaj, a jeśli już, to byłyby komentarze w stylu "o mój Boże, jak oni mogą iść im na rękę" i tak dalej.
- Wiedzieliśmy o tym od jakiegoś czasu, podjęliśmy decyzję jakiś czas temu, musieliśmy uporządkować kwestie kwarantanny i wszystkie tego typu rzeczy, więc decyzja, którą podjęliśmy jest taka, że chłopcy nie będą tutaj z nami. Pojadą bezpośrednio do Madrytu, będą tam na nas czekać i miejmy nadzieję, że będą mogli zagrać przeciwko Atletico. Wrócą nieco później niż my, kiedy minie 10 dni, a potem mogą wrócić i znowu będą podlegać naszej normalnej procedurze, to wszystko.
- Muszą tak zrobić. Będzie to czwartek. Ostatni mecz w kraju z czerwonej listy to spotkanie z Kolumbią, nie pytajcie mnie teraz dokładnie którego dnia, ale ze środy na czwartek, minutę po północy mija 10 dni i od tego momentu mogą wracać - dodał na temat decyzji o tym, by Alisson i Fabinho podróżowali bezpośrednio do Madrytu i powrócili do Liverpoolu po kolegach z drużyny.
- Takie są obecnie zasady i nie możemy tego zmienić. Mogliby przylecieć do Anglii, ale przy całej tej kwarantannie oznaczałoby to, że musieliby odizolować się od swoich rodzin i tak dalej. Ali ma trójkę dzieci i był już 12 dni poza domem z drużyną narodową, potem miałby 10 dni w izolacji, potem dwa tygodnie tutaj, znowu te same bzdury. Potrzebujemy rozwiązań w tym zakresie, a ich wciąż nie ma.
- Jak już powiedziałam, wiem, że zawsze, gdy wspominamy o tego rodzaju sprawach, wszyscy się na to godzicie i mówicie "dlaczego mielibyście być traktowani inaczej?". Pokażcie mi teraz ludzi, którzy są dwa lub trzy tygodnie z dala od rodziny? To wszystko nie ma sensu, ale to nie w naszych rękach.
- Otrzymujemy informacje, staramy się znaleźć rozwiązanie i przyjmujemy je. Nie wydaje mi się, żeby wcześniej często zdarzało się, że zawodnicy nie są dostępni z powodów federacyjnych, ponieważ federacje reprezentują kraje, ale potem odbija się to na klubach.
- Prosimy tylko o kilka godzin, to by trochę zwiększyło prawdopodobieństwo, że mogliby zagrać. Jeśli sprowadzimy ich na 12:30, nie mają szansy na grę. Ale gdybyśmy grali np. o siódmej, to byśmy spróbowali.
- Ani Watford, ani Premier League nie byli na to otwarci, bo takie jest ich rozumienie uczciwej konkurencji, ale tak to już jest. Jak powiedziałem, wiemy to już od jakiegoś czasu i teraz się z tym uporaliśmy.
- Decyzji nie podjęliśmy wczoraj, podjęliśmy ją trochę wcześniej, więc wiedzieliśmy o tym i teraz wiemy, jak sobie poradzić z tą sytuacją.
Komentarze (3)