Klopp: Wygrywanie meczów przybliży nas do tytułu
Liverpool sprostał dzisiejszemu zadaniu i pokonał Watford na Anfield 2:0 dzięki czemu na nieco ponad 2 godziny został liderem Premier League.
Oto co do powiedzenia na konferencji prasowej po meczu miał Jürgen Klopp.
- Dziś wynik był chyba ważniejszy niż gra?
- Tak, zdecydowanie. Takie mecze mogą ułożyć się na różne sposoby. Szybko strzelona bramka czasem pomaga złapać odpowiedni rytm, ale nie zawsze tak jest. Z pewnością nie ma co spodziewać się najlepszego meczu sezonu tuż po zakończeniu przerwy reprezentacyjnej. Musieliśmy zmierzyć się przeciwko bardzo dobrze zorganizowanej drużynie. Roy wykonuje tam niesamowitą pracę. Ich piłkarze wychodzili z groźnymi kontratakami. W pierwszej połowie mieliśmy jeden moment grozy, ale na szczęście Ali uratował nam skórę. W końcu jednak strzeliliśmy bramkę i co najważniejsze umieliśmy kontrolować przebieg spotkania.
- Czy tym meczem pokazaliście, że nie zamierzacie odpuszczać w walce o tytuł?
- Nigdy nie możesz odpuścić. Znaleźliśmy się na szczycie tabeli, ale to niczego nie zmienia. Po meczu byłem szczęśliwy, że mamy 72 punkty. Jedyne co nas przybliży do tytułu to wygrywanie meczów. Za tydzień czeka nas wielkie i ważne spotkanie, nie ukrywamy tego. Jednak w środku tygodnia mamy równie ważny mecz w Lidze Mistrzów i do niego mamy teraz 3 dni na przygotowanie.
- Co myślisz o najbliższych tygodniach, które będą dla was bardzo intensywne?
- Przede wszystkim bardzo doceniam sytuację, w której się znaleźliśmy. Mówiłem wczoraj po powrocie wszystkich chłopaków z reprezentacji, że gdyby po dobrym okresie przygotowawczym, ktoś powiedziałby nam, że pod koniec marca będziemy wciąż grać we wszystkich rozgrywkach, po zdobyciu jednego pucharu i mając wszystkich piłkarzy dostępnych to każdy z nas brałby taką sytuację w ciemno. W żadnych rozgrywkach na ten moment nie mogliśmy zajść dalej, więc jedyne co mogłoby się lepiej układać dla nas to gdybyśmy mieli 20 punktów przewagi nad Manchesterem City, ale to nie jest w tym momencie możliwe. Wszystko jest w jak najlepszym porządku i naprawdę cieszymy się tą sytuacją. Nie jesteśmy faworytami w jednych rozgrywkach, w których uczestniczymy, ale kogo to obchodzi? Po prostu robimy swoje i spróbujemy wygrać.
- Wydajesz się być naprawdę zrelaksowany, a przecież czekają was ciężkie tygodnie.
- Tak to czuję. Nie chodzi o to, żeby się przygotować do bycia w takim nastroju. Nie mogę zmienić swoich emocji ot tak. Chłopcy widzą tę sytuację podobnie. Nie chodzi o zarządzanie presją czy coś w tym stylu. Jeżeli ktoś odczuwa presję w związku z tym w jakiej sytuacji się znajduje to ja naprawdę niewiele mogę na to poradzić. Jeśli ktoś widzi to jako szansę na osiągnięcie czegoś to ja uważam to za dobry sposób myślenia. Stworzyliśmy podstawę, z której chcemy korzystać, ale rywale mają swoje cele i też nie będą się przyglądać drugiej stronie. Teraz ludzie już zastanawiają się z kim zagramy w półfinale Ligi Mistrzów, ponieważ wylosowaliśmy Benficę. Ja tego tak nie widzę. Benfica to bardzo silny zespół, zwłaszcza jak im na to pozwolisz. Teraz jedyne o czym myślę to jak pokonać ich we wtorek.
- Kiedy zaczęliście wierzyć, że jesteście w stanie odrobić 14-punktową stratę do Manchesteru City?
- W tamtym momencie bardziej martwiliśmy się o kwalifikację do Ligi Mistrzów, ponieważ kiedy jesteś 14 punktów za Manchesterem City, a inne zespoły nie są za nimi 15 czy 20 punktów to możesz mieć z tym problem. Jeśli nie jesteś w stanie wygrać mistrzostwa to wtedy robisz wszystko, żeby zakwalifikować się do Ligi Mistrzów i dlatego w ogóle nie myśleliśmy o odrabianiu strat do the Citizens. Reszta przyszła sama. Nie mieliśmy wpływu na mecze Manchesteru City. Kilka z nich obejrzałem, nawet gdy nie wygrywali to grali na niesamowitym poziomie. Dlatego nie przejmowaliśmy się zbytnio odrabianiem strat.
- Chcieliśmy awansować do Ligi Mistrzów i zajść jak najdalej w krajowych pucharach, a w miarę możliwości także je wygrać. Do tego potrzebowaliśmy grać nasz najlepszy futbol, a wtedy przyszły też wyniki. Dziś nie graliśmy naszego najlepszego futbolu, ale graliśmy wystarczająco dobrze, żeby zwyciężyć. Nie spodziewałem się, że będziemy dziś rewelacyjni, ale mieliśmy swoje dobre momenty, trochę mniej dobre, strzeliliśmy dwie bramki i raz potrzebowaliśmy pomocy Aliego.
- Czy uważasz, że decyzja o podyktowaniu rzutu karnego była prawidłowa?
- Nie widziałem tej sytuacji ani żadnej powtórki. Pytałem kogoś i powiedziano mi, że to było podczas walki o pozycję przy rzucie rożnym. Nie widziałem tej sytuacji, ale oglądałem wiele meczów piłki nożnej i bardzo często mówiłem: "To powinien być karny!" Nie można pozwalać na nieczystą grę. Niezależnie od tego czy piłka leci w twoim kierunku czy nie, po co faulować w polu karnym? Wszyscy mówią, że chcą oglądać więcej goli. Musimy wymagać od zawodników, żeby bronili zgodnie z przepisami, a wtedy będziemy oglądać więcej bramek. Jeśli chwytasz kogoś i sprowadzasz na ziemię to moim zdaniem należy się karny, nawet kiedy piłki nie ma w pobliżu. Zawsze widziałem to w ten sposób, ale nigdy nie dyktowano za to jedenastek. Nie widziałem tej sytuacji, więc nie mogę się wypowiedzieć na temat dzisiejszego karnego, ale na pewno byłem zaskoczony, że sędzia biegnie do monitora VAR.
- Jak ocenisz występ Joe Gomeza i jego mentalność?
- Spisał się świetnie, nie tylko dziś, ale i w innych meczach, w których czasem gra od początku, a czasem wchodzi z ławki. Trenował z nami cały tydzień, ponieważ niestety nie dostał powołania do reprezentacji Anglii, więc jasne było, że dzisiaj on zagra w pierwszym składzie. Na początku tygodnia nie wiedzieliśmy jeszcze czy Trent ma najmniejszą szansę na udział w tym meczu. Okazało się, że zdążył się wyleczyć, ale Joe na treningach przekonał nas, że to on powinien zacząć w pierwszej jedenastce.
- Zagrał dziś świetnie i mógł zaliczyć drugą asystę, ponieważ w drugiej połowie wykonał równie idealne dośrodkowanie jak w pierwszej. O jego grze w defensywie nie musimy rozmawiać, a w ofensywie miał kilka naprawdę dobrych akcji przeciwko głęboko ustawionej defensywie rywala. Nie jest łatwo znaleźć dla siebie miejsce przeciwko takiemu rywalowi. Joe to rewelacyjny piłkarz i w trakcie swojej kariery rozegra mnóstwo meczów, nie mam co do tego wątpliwości. Ten sezon był dla niego trochę pechowy, ale takie sytuacje często potrafią się odwrócić. Z pewnością jest cały czas w gotowości, żeby wykorzystać każdą nadarzającą się szansę.
- Curtis Jones schodząc z boiska złapał się za nogę, czy zasygnalizował jaki uraz?
- Nie jestem pewien czy to coś poważnego. Złapał się za kostkę, chciał grać dalej jednak uznaliśmy, że lepiej będzie go zmienić. Nie widziałem się z nim jeszcze po meczu, więc nie wiem czy to coś poważnego. Widziałem jednak, że mógł chodzić normalnie. To chyba nasz jedyny uraz w tym meczu. Joel Matip zderzył się głowami z rywalem i miał guza wielkości piłki do golfa, ale chyba nic poważnego mu się nie stało. Powiedział, że wszystko z nim w porządku, więc daliśmy mu grać do końca.
Komentarze (9)