Klopp: Musimy być blisko perfekcji
Jürgen Klopp podsumował "wielki mecz" i wyjaśnił, dlaczego jego zdaniem po zakończeniu spotkania niewiele zmieniło się w kontekście walki o mistrzostwo.
W spotkaniu z Manchesterem City na Etihad Liverpool musiał dwukrotnie odrabiać straty. Diogo Jota i Sadio Mané wyrównywali stan rywalizacji po trafieniach Kevina De Bruyne i Gabriela Jesusa.
Spotkanie zakończyło się wynikiem 2:2, a City utrzymało jeden punkt przewagi na szczycie tabeli.
Poniżej wypowiedź Kloppa z pomeczowej konferencji:
O podejściu po zakończeniu meczu w kierunku sektora gości, gdzie siedzieli kibice Liverpoolu...
Mówiąc szczerze, to szukałem swojej żony! Była gdzieś tam wśród tłumu i chciałem się upewnić, że wszystko u niej w porządku. Dajcie spokój, nie poszedłem tam, by coś uczcić. Poszedłem, żeby pokazać uznanie i podziękować. Uważam, że wsparcie było, po raz kolejny, po prostu niewiarygodne. W niektórych momentach swoją grą byliśmy w stanie nieco tonować tłum kibiców City, ale były też inne momenty i stanęli wtedy na wysokości zadania. Podobał mi się ten mecz, także pod względem atmosfery. Tak naprawdę nic się nie zmieniło. Rozgrywasz 95 minut naprawdę intensywnego meczu i po zakończeniu wiesz tyle samo, ile przed jego rozpoczęciem, ale to tak właściwie całkiem dobra wiadomość. Gdybyśmy dziś wygrali, co było możliwe, ale była też możliwa nasza porażka, mielibyśmy dwa punkty przewagi, ale to niczego by nie zmieniło. Musielibyśmy być niemal perfekcyjni, żeby pokonać tę drużynę w trakcie meczu i musimy tacy być, żeby to zrobić w trakcie całego sezonu. Zobaczymy. Nie, nie znalazłem jej, ale była tam, więc wszystko dobrze.
O tym, czy w trakcie przerwy był niezadowolony z występu drużyny w pierwszej połowie...
Nie byłem niezadowolony, ale wiedziałem, że możemy się poprawić. Nie było tak, że wszedłem i powiedziałem: "Jak możemy tak grać?". Miałem świadomość, jaka jest intensywność. Powiem szczerze, poziom koncentracji w tych spotkaniach jest niesamowity. Powiedziałem już to kilka razy, że przypomina to dwóch bokserów z wagi ciężkiej. W chwili, gdy opuszczasz gardę, dostajesz piekielne uderzenie w sam środek twarzy, a potem musisz się podnieść i spróbować odzyskać kontrolę. Tak właśnie było. To, co powiedzieliśmy w trakcie przerwy, powiedzieliśmy już także przed tym meczem, czyli że musimy bronić, ponieważ musimy być tam, gdzie trzeba i wykazywać się w tych momentach większą odwagą. Hendo wyjątkowo dobrze poradził sobie, wykazując się w tych sytuacjach. Gdy nie było takich zachowań i nie byliśmy w stanie wywierać presji, to ustawialiśmy się zbyt wysoko, ale nie za wysoko w rozumieniu, że ciągle byliśmy za wysoko ustawieni. Po prostu moment ich wbiegnięć zawsze był świetny i właśnie dlatego było naprawdę trudno. Jednak wiele w grze mi się podobało i to właściwie był mój główny przekaz w przerwie, że kiedy kontrolowaliśmy grę, to stwarzaliśmy im więcej problemów, niż we wcześniejszych meczach. To naprawdę było dobre. Poprawiliśmy się w tym obszarze, a to były dla nas dobre, dobre wieści, ale oczywiście byłbym wniebowzięty, gdyby udawało nam się robić to częściej. Sytuacja przy pierwszym golu i moment zdobycia drugiej bramki to przykłady najwyższego poziomu czujności - znaleźć sobie miejsce, klasowe wykończenie i temu podobne. Potem było 15 minut, gdy wszystko się układało, pewien rodzaj bycia w kontroli, a potem rywale odzyskali swój rozpęd. Dało się zauważyć, że w pewnych okresach meczu oba zespoły chciały mieć minutę lub dwie na złapanie oddechu, by potem znów ruszyć do akcji.
O taktyce City na ten mecz i o tym, czy ich podejście było podobne do stylu gry Liverpoolu...
Dzień dobry, nie jesteśmy właścicielem stylu gry, więc wszystko w porządku. Byli po prostu sprytni. Jakie to ma znacznie. City ma prawo zagrywać piłki za linię obrońców. Gdy ma się takich biegaczy, jakich oni mają, to nie mógłbym bardziej tego respektować. Kevin De Bruyne... Łatwo jest zagrać podanie, ale wyczucie czasu na wbiegnięcie u ich zawodników również nie było złe, mówiąc szczerze. Podobało mi się to. Mogliśmy robić podobnie, ale byliśmy w nastroju na grę. Wszystko w porządku, naprawdę. Jak powiedziałem, poprawiliśmy się i chodzi o wygrywanie spotkań, a nie o popisy, który styl chcesz przeforsować. Tak, były momenty, kiedy nie grali tak, jak grają zazwyczaj, ale uważam, że był to dobry pomysł.
O Liverpoolu, który był "w nastroju na grę"...
Zagraliśmy znacznie mniej długich piłek, niż zazwyczaj w trakcie meczu, więc chcieliśmy grać pomiędzy liniami, przez linie, tego typu sprawy, ponieważ je kontrolujemy. Linia defensywy City naprawdę dobrze broni piłki zagrane za plecy. Są bardzo zwarci, są szybcy, więc chcieliśmy trochę zamieszać. Plan był taki, żeby grać, tak jak to zrobiliśmy. Popatrzcie na pierwszą bramkę, którą zdobyliśmy. Strzelaliśmy już podobne gole w meczach z City. Jestem prawie pewien, że był taki jeden gol, w meczu wyjazdowym tutaj, przegraliśmy 2:1, kiedy Bobby Firmino trafił do siatki po dośrodkowaniu Trenta i Robbo dograł tę piłkę prostopadle. Wcześniej byliśmy przy piłce i wykonaliśmy chyba 25 lub 30 podań. Dziś nie było ich aż tak wiele, ale to podobne sytuacje, więc tak chcieliśmy grać, tak musieliśmy grać. Nie ma na świecie drużyny idealnej. My taką nie jesteśmy. City prawdopodobnie jest najbliżej tego określenia, ale nie są perfekcyjni, więc musieliśmy zmusić ich do popełnienia kilku drobnych błędów.
O tym, czy uważa, że City i the Reds muszą wygrać wszystkie pozostałe mecze, żeby sięgnąć po mistrzostwo...
Tak, uważam, że prawdopodobnie takie są realia. Jak wspomniałem, dla nas nic się nie zmieniło. Wiedzieliśmy o tym w styczniu. Wiedzieliśmy w styczniu, że jeśli chcemy wygrać mistrzostwo, to potrzebujemy zwycięstw w 18 meczach i jeśli jest jeden, który możemy zremisować, to był ten dzisiejszy. Zremisowaliśmy i teraz zobaczymy. Przed nami dwa ogromnie ważne spotkania: w środę Benfica i ponownie City w sobotę, a po nich naprawdę się zacznie, bo musimy być przygotowani na nasze derby. Tak, ale to właściwie fajnie. Jesteśmy tam, gdzie chcemy być, więc to dobrze. Jesteśmy blisko naprawdę niewiarygodnej drużyny. Moi chłopcy pokazali dziś, że także jesteśmy naprawdę, naprawdę dobrzy i mówiłem już kilka razy, że jeśli nie masz szczęścia w życiu, to masz przechlapane. Tak to działa. Mamy taką sytuację i mieliśmy taką trzy lata temu. Był jeden punkt straty, ale to tak naprawdę nie był punkt, ale tak właściwie milimetry, które zdecydowały o tytule na tym obiekcie i w Burnley. Tak wygląda sytuacja i nie mamy na nią wpływu. Wszyscy wiemy, że czasem potrzebujesz, nie mam na myśli pomyślnych decyzji sędziów, ale chociaż prawidłowych decyzji i tego typu sprawy. To coś, na co nie mamy wpływu, ale co musimy zrobić, to być praktycznie tak blisko perfekcji, jak to tylko możliwe, żeby wygrać siedem meczów Premier League, co jest absolutnym szaleństwem. Jednak to jedyny oczywisty sposób, żeby pokonać ten zespół, jeśli okaże się wystarczający, bo jeśli oni wygrają swoje mecze, to wszystko się zmienia.
O tym, czy cieszą go takie spotkania, czy raczej nie z uwagi na intensywność...
Nie jest tak teraz, że przepełnia mnie radość, ale tak, cieszę się momentami takich spotkań, bez dwóch zdań. Bardzo doceniam pracę, jaką wykonują, więc nawet ja mogę cieszyć się takimi chwilami, zwłaszcza wtedy, kiedy nie strzelają goli. Jednak, gdy widzę podanie i wbiegnięcie, myślę "wow", ponieważ ważne jest, czy mogliśmy w tej sytuacji coś zrobić inaczej, czy nie. Tak, jestem w stanie cieszyć się niektórymi momentami, ale nie jest to moje główne odczucie, ponieważ to praca.
Komentarze (10)
Środkiem pola niestety odstajemy, nie mamy w tej formacji gracza jak KDB.
Wierzę jednak, że tym razem szczęście się do nas uśmiechnie i wyprzedzimy ich o jeden punkcik: LFC 94pkt, MC 93pkt na koniec sezonu.
Teraz się zaczęła walka nerwów. Kto ją wytrzyma lepiej ten ma mistrza. Ja jestem pewny że City uwali te punkty.