Opinie prasy po wygranej 7:0 z MU
Nie każdego dnia pokonuje się Manchester United, ale tym razem z taką rzeczywistością zderzyli się fani Liverpoolu.
Fani i eksperci przed niedzielnym spotkaniem mogli czuć lekki niepokój. Wydawać się mogło, że United jest na lepszej pozycji ze względu na swoje miejsce w ligowej tabeli. Jednak to, co wydarzyło się w starciu dwóch klubów będzie zapamiętane przez kibiców Liverpoolu do końca życia.
Nic dziwnego, że angielskie media miały bardzo dużo do powiedzenia na temat weekendowych derbów. Poniżej przedstawiamy opinie prasy.
BBC Sport - Phil McNulty
Wygrana Liverpoolu z Manchesterem United była tak brutalna, jak tylko mogła być. Statystyki mówią same za siebie.
Zwycięstwo 7:0 było pokazem wszystkich cech, które zapewniły sukces drużynie w erze trenera Jürgena Kloppa. Te same statystyki piętrzyły się jak gruz u stóp drużyny Manchesteru United, która po prostu się rozpadła.
Największy łomot w historii tego słynnego starcia. Wynik 7-0 równy jest największej porażce United. Liverpool zdobył sześć bramek w naprawdę niezwykłych 45 minutach przed The Kop. Radość dla Liverpoolu. Ból dla Manchesteru United.
United przegrał z taką samą różnicą bramek z Blackburn Rovers w 1926 r., z Aston Villą w 1930 r. i z Wolverhampton Wanderers w 1931 r. Żaden z tych meczów nie będzie nigdy miał takiego znaczenia jak niedzielne starcie ze względu na to, gdzie zostało rozegrane i przeciwko komu. Dlatego Manchester United jest tak zraniony.
To dzień, który na zawsze zostanie zapamiętany przez wszystkich, którzy byli świadkami tego wydarzenia na Anfield – nawet tych kibiców United, którzy będą próbowali wymazać go z pamięci, ale okaże się to niemożliwe.
Oliver Holt, Daily Mail
W Liverpoolu panowała obawa, że renesans, który miał miejsce na Old Trafford w tym sezonie, oznaczał coś więcej niż kolejny fałszywy powrót Manchesteru United. Istniała obawa, że po dekadzie zastoju wiatr ponownie napełnia żagle United. Istniała obawa, że po tak wielu nieudanych transferach i kiepskich trenerach, United w końcu robi to właściwie. Istniała obawa, że United ponownie ich pokona. Strach kierował Liverpoolem, gdy zawodnicy przygotowywali się do tego meczu. Strach i tłumiona frustracja sezonu pełnego rozczarowań, porażek i wątpliwości. Pewność zastąpiła niepewność. Strach, że era Jürgena Kloppa się skończyła. Strach, że wszystkie osiągnięcia ostatnich kilku lat już nic nie znaczą i że inne drużyny, w tym United, ustawiają się w kolejce, by zmielić ich w błoto.
W niedzielną noc w zawodnikach Liverpoolu było coś jeszcze. Była wściekłość. Wściekłość spowodowana tym, że są spisywani na straty i lekceważeni. Wściekłość spowodowana tym, że nazywa się ich za starymi. Wściekłość na krytykę skierowaną pod adresem graczy, którzy wygrali Ligę Mistrzów i Premier League w ciągu ostatnich kilku lat i którzy nie są jeszcze gotowi, by odejść na emeryturę.
W ciągu 90 minut futbolu niedzielnej nocy, cały ten strach, cała ta wściekłość, cała historia między tymi dwoma klubami, wszystkie lata wzajemnego wypierania się, wyśmiewania i wzajemnej nienawiści, zebrały się i wybuchły, by stworzyć najbardziej zdumiewający i nieoczekiwany wynik w historii starć pomiędzy dwoma najbardziej utytułowanymi klubami w lidze angielskiej.
Ta demolka 7:0, to upokorzenie 7:0, było najgorszą porażką, jaką United kiedykolwiek poniósł. Przegrali 7:0 z Wilkami w grudniu 1931 roku, 7:0 z Aston Villą w grudniu 1930 roku i 7:0 z Blackburn Rovers w kwietniu 1926 roku. Żadna z tych porażek nie miała jednak miejsca przeciwko Liverpoolowi. Przegrana 0:7 z Liverpoolem pogarsza sytuację. Znacznie pogarsza.
Miguel Delaney, The Independent
Mecz, który zaprzeczył prawdopodobieństwu, historii i jakimkolwiek wyjaśnieniom, jednocześnie dostosowując się do realiów obu zespołów.
Faktem na temat sensacyjnego wyniku 7:0 jest to, że Liverpool FC po raz kolejny zanotował wysoki wynik na swoim stadionie, a Manchester United znowu przegrał ważny mecz wyjazdowy.
Takiego wyniku nikt się nie spodziewał, ciężko było go wyjaśnić, a nawet zliczyć wszystkie bramki.
To pierwszy raz w historii derbów Anglii, kiedy różnica goli wynosiła siedem. Wcześniej rekordowym wynikiem było 7:1 dla Liverpoolu na Anfield w 1895 roku. To największa przegrana United, jakimś cudem znacznie gorsza niż ich porażka na Anfield w zeszłym sezonie.
Tłum na Anfield chciał jeszcze więcej, krzycząc, że chcą ósmą bramkę. Tego nie dostali, ale dostali znacznie więcej. Mogą jeszcze osiągnąć coś w tym sezonie. Być może zdetonowali United. Taki może być efekt tego starcia.
Chris Bascombe, The Daily Telegraph
Witajcie w erze Liverpoolu 2.0 Jürgena Kloppa. Napastnicy budzą się do życia.
Zaczyna się nowy rozdział wraz z Codym Gakpo i Darwinem Núñezem uzyskującymi status symboli nowego pokolenia oraz Mohamedem Salahem powracającym do roli broni strzeleckiej.
W erze Kloppa miejsce miały znacznie ważniejsze mecze niż pogrom Manchesteru United. Jednak kiedy będziemy patrzeć wstecz na karierę Kloppa w Liverpoolu, ciężko będzie ominąć niedzielne derby w jego CV.
Klopp zawsze budował jeden zespół, który mógł osiągnąć wszystko. Jeszcze nie zdarzyło mu się zrobić tego podwójnie w jednym klubie. Takie wyzwanie przyjął jednak, podpisując nowy kontrakt z Liverpoolem w zeszłym roku. Oczekiwane było, że skład będzie ewoluował powoli z minimalnymi zmianami. Jednak jest całkowicie inaczej. Sadio Mané dawno już nie ma w klubie. Roberto Firmino ma niedługo odejść. Luis Díaz nadal zmaga się z kontuzją. Diogo Jota szuka swojej formy cały sezon. Salah jest niezmiennie świetny, a teraz może świętować fakt, że strzelił najwięcej goli dla Liverpoolu w erze Premier League. “Wyjątkowy zawodnik. Wyjątkowy chłopak. Powinien być z siebie bardzo dumny” - mówił Klopp.
Salah został opisywany różnymi słowami podczas swojej wspaniałej kariery, a teraz można dodać do nich kolejne - przywódca. Został obarczony odpowiedzialnością, którą kiedyś dzielił cały ofensywny tercet. Teraz jest bardziej mentorem dla swoich młodszych kolegów niż rywalem, który walczy o najlepszy bilans bramkowy. Przykład z niego może brać Gakpo, który na Anfield trafił dwa miesiące temu, a w niedzielę został prawdziwym zawodnikiem Liverpoolu.
Komentarze (1)