Przekonujące zwycięstwo 3:0 nad Forest
Liverpool w zdecydowanym stylu pokonał dziś na Anfield z Nottingham Forest 3:0 po golach Joty, Darwina i Mo Salaha.
Gospodarze objęli prowadzenie po kontrze w 31. minucie rywalizacji. Salah dostrzegł wbiegającego w pole karnego Darwina, strzał Urugwajczyka został odbity przez Turnera, ale przy dobitce Joty, golkiper Forest był już bezradny.
W 35. minucie the Reds prowadzili już różnicą 2 bramek. Dominik Szoboszlai idealnym podaniem obsłużył Nuneza, a nasz napastnik z bliskiej odległości musiał jedynie dostawić nogę, by piłka znalazła drogę do siatki.
Podopieczni Kloppa nie zwolnili tempa po stracie bramek, strzałów z dystansu próbowali Gravenberch i Szoboszlai, lecz na posterunku za każdym razem był Turner.
Po pierwszej połowie the Reds prowadzili zatem różnicą 2 goli.
W 59. minucie na placu gry zameldował się Harvey Elliott i tuż po wejściu na boisko miał dobrą okazję po podaniu Szoboszlaia, ale ostatecznie piłka nie znalazła drogi do siatki.
W 77. minucie na długie podanie w kierunku Salaha zdecydował się Szoboszlai. Poza pole karne wyszedł Turner, jednak bramkarz Nottingham minął się z piłką, a Egipcjanin musiał jedynie z kilkunastu metrów skierować futbolówkę do pustej bramki.
W końcówce rywalizacji blisko honorowego trafienia byli podopieczni Coopera, lecz Elanga trafił z kilku metrów w poprzeczkę.
Z kolei w doliczonym czasie gry gola zdobył Gakpo po podaniu Elliotta, ale po interwencji VAR-u okazało się, że mieliśmy do czynienia z pozycją spaloną.
Składy:
Liverpool: Alisson; Alexander-Arnold (Gomez 89′), Konate, Van Dijk, Tsimikas; Mac Allister, Szoboszlai, Gravenberch (Elliott 59′); Salah, Jota (Gakpo 59′), Nunez (Endo 80′)
Nottingham Forest: Turner; Niakhate, Boly (Awoniyi 69′), Murillo; Aurier, Mangala (Santos 83′), Sangare, Dominguez (Yates 69′), Aina (Toffolo 69′); Gibbs-White (Williams 83′), Elanga
Komentarze (82)
Salah w pogoni za rekordem.
Szobo druga asysta.
A ostatecznie jak to się skończyło? Benzema > Lewandowski.
Wolę Nuneza ze swoim stylem gry niż Hallanda.
Przecież Lewandowski to zupełnie inny poziom niż Benzema.
Na ten moment Halland to też poziom wyżej niż Nunez, ale nie zdziwiłbym się jak to Urugwajczyk w ciągu 2/3 sezonów bardziej się rozwinął.
Tak jak Karim i Lewy, chociaż Francuz pod kątem wpływu na wyniki drużyny jednak osiągnął poziom niedostępny dla Roberta.
W pojedynczych sezonach lewy jest lepszy.
Cała kariera to jeszcze większa różnica na korzyść Polaka.
Zresztą on w debiutanckim sezonie w La Liga był królem strzelców i miał lepszy sezon od Benzemy.
Ostatni argument jaki był, że on robi liczby tylko w bundeslidze padł i ostatecznie zakończył dyskusję czy Benzema jest na tej samej półce co Lewy i Suarez.